Rodziny w "Domiceli"

Pabinów- drzewo genealogiczna Jana i Wiktorii z Chojnackich

Cedrowskich –Cendrowskich: drzewo genealogiczne Walentego i Marianny z Gryglewskich

Gryglewskich- drzewo genealogiczne Domiceli Góreckiej

poprzez Józefa i Małgorzatę z d. Górecka

Gruszczyńskich- drzewo genealogiczne Domiceli Góreckiej

poprzez Antoniego i Walentynę z d. Górecka

poniedziałek, 25 września 2017

GAMARDŻOBAT


Gamardżobat - Gruzińskie dzień dobry. Po nim zwykle pada pytanie - „skąd jesteście?” - „z Polski”. To wystarczy. Gruzińskie oczy się rozszerzają, usta ukazują komplet uzębienia, ręce otwierają się w gościnnym geście przyjęcia. „Chcecie iść do cerkwi św. Kwiryka? Tam pracuje mój ojciec. Podwiozę was do ścieżki prowadzącej pod górę. Jak dojdziecie, powiedzcie, że wy od Dimy i ojciec wam otworzy cerkiew”. Mało który turysta się tam fatyguje. Cerkiew jest umieszczona tradycyjnie na szczycie góry, nieopodal maleńkiej osady Kala, którą zwykle mija się na drodze do Ushguli - najwyżej położonej wioski w gruzińskich górach, wizytówki regionu Swanetia. Otwierana jest raz do roku, gdy pielgrzymują do niej wierni z całego kraju i zza jego granic. Gruzińskim zwyczajem odbywa się wtedy wielka uczta której początkiem jest ofiara z bydła. Zachęcone zaproszeniem Dimy, wchodzimy do maleńkiego budynku i oglądamy freski nietknięte od XI wieku. Ciasne wnętrze wypełnione jest darami do poświęcenia. Wszystkie zostały nienaruszone. To najbardziej niezwykłe wnętrze jakie oglądałyśmy w całej Gruzji. Trzeba było pójść za głosem improwizacji, trafić do mikroskopijnej wioski, gdzie nawet kierowca marszrutki z niedowierzaniem się zatrzymał żeby nas wysadzić. Natychmiast poznajemy Dimę i całą jego rodzinę. Z cerkwi schodzi ojciec i zaczyna się supra (uczta). Gamardżobat płynnie przechodzi w Gaumardżos - na zdrowie. I tak do późnych godzin nocnych.

Na prawdę trudno wyjeżdża się z miejsc gdzie jest się tak przyjmowanym, gdzie szutrową drogą wolno biegają całe świńskie rodziny, chodzą konie i krowy. Gdzie podczas wędrówki do człowieka dołącza się bezpański pies i potrafi towarzyszyć przez kilka godzin. Gdzie nawet w rozpadającej się, na wpół wymarłej wiosce można spotkać całe grupy bawiących się dzieci, a zewsząd widać góry w każdym wydaniu. Zielone łagodne wzniesienia, ostre, skaliste i zaśnieżone szczyty, lodowce i łąki z babciami zbierającymi zioła. 

Gdzie tak łatwo poczuć się jak u siebie, bo natychmiast właściciel baru się dosiada, ciekawsko wypytując zatrzymuje na cały wieczór, przedstawia swoich przyjaciół i wznosi legendarne toasty z mowami jakich uszy nie słyszały. Gdzie do człowieka podchodzi przypadkowy Gruzin i zdejmuje mu okulary żeby bezinteresownie przetrzeć. Gdzie na łeb na szyję, po górskich zakrętach, jeździ się poklejonymi taśmą marszrutkami prowadzonymi przez kompletnych straceńców, z którymi warto potargować się o kilka lari (gruzińska waluta). Gdzie dzieci jeżdżą konno na oklep, pustelnicy mieszkają w skałach, figi rosną na drzewach, jedzenie i wino są przepyszne, a śpiew trzyma za serce i nie puszcza. Tego nie sposób ująć krótko i treściwie. Zawsze będzie za mało. Bilet na kolejne wakacje czeka już na swoją kolej. Nachwamdis! (Do widzenia).
                                                                                                                                Marta Kula
                                                                                                                               sierpień 2017


sobota, 23 września 2017

Z DUCHEM POLSKICH DZIEJÓW

przez  ukochane miasto Lwów, Przemyśl, Łańcut, Krasiczyn, Kalwarię Pacławską.
Taką trasę przemierzałam w czterodniowej wycieczce wrześniowej.
LWÓW - nasz dawny ośrodek kultury, przeżywający dwukrotnie w dziejach polskich
swój "złoty wiek", w pełnym słońcu nabierał krasy, zaś ulice, kamienice, kościoły
dawnej świetności.Odnowiony Cmetarz Łyczakowski i Orląt Lwowskich zachwycał
sztuką, uporządkowaniem i oczywiście refleksją.Niestety po II wojnie św. Lwów został
włączony do Związku Radzieckiego a od 1991 do niepodległej Ukrainy.
Trudne są te dzieje Polski.
PRZEMYŚL- leżący na styku trzech krajów  z wijącym się Sanem, to jedno z najstarszych
i najpiękniejszych miast w tej części Europy. Twierdza Przemyśl na pocz. XX w. była jedną
z największych twierdz nowożytnych Europy, porównywaną  z francuską  twierdzą Verdun.
ŁAŃCUT--XVII- zamek uznany za pomnik historii. Tu przesuwają się dzieje rodów
Lubomirskich, Radziwiłłów, Potockich.
KRASICZYN - dzieje miasta związane są z XVI -wiecznym zamkiem, perłą sztuki
póżnorenesansowo- manierystycznej. Zamek związny jest z  rodami Krasickich, Potockich, Pinińskich, Sapiehów. Mury zamku zdobione sztuką sgraffito (podobno największą
w Eurpoie jeżeli chodzi o powierzchnię).
KALWARIA  PACŁAWSKA- ufundował w XVII w. kasztelan lwowski  Andrzej
Maksymilian Fredro. Obejmuje kościół,  klasztor -warownię Franciszkanów
28 kaplic z dróżkami Męki Pańskiej i Matki Bożej, .
Ze względu na obraz Matki Bożej słynący łaskami Kalwaria jest najliczniej uczęszczanym
miejscem pielgrzymkowym archidiecezji przemyskiej.
                                                                                         Zachęcam do poznania tej trasy 
                                                                                                 Barbara Popiołek
                                                                                             zdjęcia - autorka tekstu


Lwów -kamieniczki przy Rynku z cenną kamienicą czarną z XVI w. krórej fasada pokryta diamentową rustyką z piaskowca (poczerniał ze starości).Nastepna kamienica za ta różową to kamienica królewska która była w posiadaniu króla Jana III Sobieskiego. 
Lwów -pomnik Adama Mickiewicza
Lwów- Cmetarz Łyczakowski -grób M. Konopnickiej
Łańcut - zamek
Twierdza Przemyśl -fort XVI