Rodziny w "Domiceli"

Pabinów- drzewo genealogiczna Jana i Wiktorii z Chojnackich

Cedrowskich –Cendrowskich: drzewo genealogiczne Walentego i Marianny z Gryglewskich

Gryglewskich- drzewo genealogiczne Domiceli Góreckiej

poprzez Józefa i Małgorzatę z d. Górecka

Gruszczyńskich- drzewo genealogiczne Domiceli Góreckiej

poprzez Antoniego i Walentynę z d. Górecka

sobota, 16 listopada 2019

PRZYJAŹNIE NIE LICZĄ KILOMETRÓW...




Moja podróż na Alaskę
Nigdy nie planowałem, że odwiedzę Stany Zjednoczone, a tym bardziej Alaskę. A jednak w lipcu 2019 r. dane mi było znaleźć się właśnie tam, na dalekiej północy amerykańskiego kontynentu. Poleciałem na zaproszenie ks. Szymona Czuwary, z którym się dobrze znam z seminarium duchownego w Lublinie, gdzie razem byliśmy na jednym roczniku. Mój kursowy kolega jest na Alasce od dwóch lat. Mieszka w miejscowości Delta Junction, położonej 90 mil (czyli 150 km) od Fairbanks, dużego miasta (jak na Alaskę), gdzie skończył się mój lot z Polski. To najdłuższa trasa, jaką leciałem w życiu, bo podróż (z przerwami) trwała grubo ponad dobę, z czego w samolotach spędziłem 20 godzin (z Warszawy do Frankfurtu, potem do San Francisco i stamtąd już do Fairbanks).
Alaska kojarzyła mi się wcześniej z ostrą zimą, dużymi rozległymi terenami i łosiami. Coś z tego oczywiście się sprawdziło. Nie to pierwsze, bo byłem tam w lecie, które tego roku było wyjątkowo gorące. Temperatura sięgała 25 stopni Celsjusza. Dużo podróżowaliśmy samochodem i bardzo często była to prosta, długa droga, a obok zachwycające krajobrazy – wielkich gór, pięknych jezior i rzek oraz nizin pokrytych drzewami dość niewielkich rozmiarów. Łosi jest faktycznie sporo i nieraz można je było zobaczyć przy drodze, co zresztą odstrasza, żeby jechać zbyt szybko, bo zawsze mogą na nią wejść.
Parafia ks. Szymona położona jest bliżej środka Alaski i to jest ta część tego stanu, którą zamieszkują w większości napływowi Amerykanie. Tu jest zwykła cywilizacja. Tylko w muzeum mogłem zobaczyć na zdjęciach życie rdzennych mieszkańców Alaski, a na co dzień żyłem w zwyczajnych warunkach. Niemniej jest to rejon misyjny. Na niedzielnej Mszy św. gromadzi się około 50 osób. Niektórzy pokonują odległość nawet stu mil, żeby dotrzeć na Eucharystię. Jadąc przez Alaskę można dostrzec bardzo wiele kościołów różnych wyznań, przede wszystkim protestanckich. Gdyby oczywiście udać się dalej w głąb Alaski, bardziej na północ i zachód, to człowiek znalazłby się na obszarze bardzo trudnym i dzikim, gdzie także znajdują się misje. Tam już nie ma zwykłych sklepów, tam trzeba sobie coś upolować do zjedzenia.
Moja przygoda z Alaską była typowo turystyczna. Chciałem odwiedzić kolegę misjonarza, zobaczyć inny kraj, odpocząć. To wszystko się udało, za co Bogu niech będą dzięki.
                                                                               Ks. Wojciech Rebeta, z Lublina, wnuk Wł. Pabina 
                                                  Ksiądz Wojciech przy kościele na Alasce

NOWA RODZINA PABINÓW...


W dniu 12 października 2019 roku, Aleksandra Wiśniewska i Marcin Pabin - syn Doroty i Michała Pabinów - o godzinie 16:00 zawarli sakramentalny związek małżeński. Uroczystość zaślubin miała miejsce w kościele pw. św. Mateusza Apostoła w Starej Sobótce.  Ślubu udzielał ojciec Andrzej Pabin, który ongiś błogosławił zaślubiny również ojca (Michała Pabina) i dziadka (ś.p. Romana Pabina, syna Michała) Pana Młodego. 
Po uroczystości zaślubin Państwo Młodzi zaprosili na przyjęcie weselne do restauracji "Biały Fortepian" w mieście Koło. Wspaniała zabawa trwała do białego rana.
Nowożeńcom życzymy długich wspólnych lat życia we wzajemnym szacunku i nieustającej miłości
                                                                      Relację złożyła  Anna Słonimska ( też z rodu Pabinów)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz